Archiwum grudzień 2003


gru 28 2003 In the end...
Komentarze: 2

Już niewielu pozostało tych, z Zielonych Wzgórz. Pamiętam Światło, jednak ono już dawno zgasło… Zgasło? Nie, ono żyje w następcach, we mnie… Atlantyda odeszła, razem z Lemurią… Odeszła również z mego serca. Ten Świat mnie wchłania. Jednak… nadal czuję w sobie Światło. Czuję Jego miłość.

 

 

Święta, Święta i po Świętach… nareszcie. Już sama nie wiem co o tym myśleć. Nie chce mi się nawet tego opisywać…

 

Ech… Wzięłam się za przepisywanie lekcji. Ale tak w sumie to w wolnych chwilach nie mam co robić, a nuda naprawdę może wiele…^^ Toteż zabrałam się za dwie rzeczy. Pierwsza to dopasowywanie odpowiednich imion do ras psów (zajmujące^^), a druga to –o zgrozo- lista „mój idealny przyjaciel”, która zawiera rzeczy z cechami. Czego to człowiek nie robi z nudów^^. Najlepiej wymyślić imię dla wyżła długowłosego. Taaaa… Tylko jakie? Musi być dłuuuugie, bo takowe zwyczajowo ta rasa posiada. Co do drugiej listy – przyjrzałam się jej dokładniej i … my God! kto to wymyślił?^^ Najgorsze w tym wszystkim to, iż do większości przykładów pasuje mi Szmeterling O_o. No ale jakie to są przykłady! Teraz zastanawiam się nad punktem 43. Umie tańczyć Zorbę, no nie wiem… Chyba dopiszę^^ obok nie powinien nosić stringów i zna pieśń Konrada ^^. Ale wy sobie nie myślcie, że są tylko takie! Jest również wiele poważnych, typu… hmm… typu… „nie marudzi”.

 

Ech.… Nadchodzą zmiany…

layona : :
gru 21 2003 A Mikołaj na to "Hohoh"^^
Komentarze: 7

Powiedzmy, że mi lepiej. Nie aż tak, ale trzeba się w miarę trzymać. Nie odczuwam Świąt… Stoi już, co prawda, duża choinka, ale ja nie czuję nic. Nawet mi się własnej nie chce ubierać. W ogóle ze spraw świątecznych nie wiele mi się chce. Cóż, może z czasem minie…

 

W środę odbył się mój wielki powrót do szkoły, czyli „Wejście Smoka – wydanie przedświąteczne”^^. Dzióbek z radości przeniosła mnie przez pół klasy. Już w szpitalu nie mogłyśmy się od siebie oderwać^^. Wania zaczął się kręcić i nie wiedział dobrze co zrobić – dobrze, że w ogóle załapał, iż ja jestem z tej klasy. A najlepszy był jego tekst do Muszelki:

„… wróciła!” Odpowiedź: „Przecież ja z nią do szkołuy jechałam.” Pogadałam trochę z Lancelotem. Pokręciłam się po starych miejscach. Wiedziałam, że Szmeterling chce podejść i zagadać – zawsze to widzę w jego oczach, zachowaniu… ale on nie zbliża się jak z kimś jestem, a tego dnia byłam i to cały czas^^. Wróciłam do Doodah! W poniedziałek nie mogłam wytrzymać i przyszłam po Muszelkę na PKS. Przywarłyśmy w niemal nierozerwalnym uścisku i od razu zaczęłyśmy od Doodah! W końcu nie mogłam wypaść z formy^^. Najlepiej było po szkole. Trzeba było prezenty skombinować. Muszelka, Kapeć i Vira szły razem, ale Muszelka wylosowała Virę i poprosiła mnie, żebym ja odciągnęła. No to co ja robię? Proste – odciągam Virę mówiąc, ze nie mogę iść z Muszelką i Kapciem, bo muszę im prezenty kupić (w końcu faktycznie musiałam). I wszystko poszło ok.^^, bo w końcu do piątej spacerowałam z Virą, a Muszelka spokojnie załatwiła swoje. Ech… ja niestety nie miałam takiego szczęścia, żeby wylosować osobę, którą lubię, bo mi przypadła Kijanka. Trudno. Dostała maskotkę. Ładna. Mi się podoba, jej chyba też.

Guziczek do mnie zagadał! Zaraz po sprawdzianie pytał się jak mi poszło i jak się czuję. Na „Złotych Kredach” został „Himenem”^^ (wyjaśnienie – nauczyciel, który mając dziennik w ręku czuje, ze ma władzę^^).

Czwartek całą klasa rzuciliśmy się na teatr. Komentarze:

1. Broom jest kochany.

2. Szmeterling mógłby sobie darować z tym socjalizmem.

3. Sztuka całkiem całkiem – szczególnie zakończenie^^.

 

Piątkowa wigilia wypadła świetnie. Wiedziałam, że coś dostanę od Viry, bo dziewczę uparło się, chociaż mówiłam, że niczego nie chcę. Ale o reszty nie przypuszczałam. Narobiłam mnóstwo zjątek. Nawet nieźle wyszły. Jak doszło do opłatka to mi wszyscy życzyli żebym była częściej w szkole i nie chorowała. No, może prawie wszyscy… Szmeterling strzelił z „Niech Cię Bóg błogosławi”; a do Viry się nie odezwałam, ona zresztą do mnie też niczego nie powiedziała. To nie to, że jesteśmy skłócone, tylko rozumiemy się bez słów^^.

Całą ceremonię zakończyły prezenty^^. Drewniany Aniołek (aniołków nigdy nie za mało^^) z przydziału, czyli od Kapy, który mnie wylosował. „Dąseczki Kłapouchego” do mojego kochanego Dzióbka (w sam raz dla takiego pesymisty^^). A tak w ogóle to - jest optymista i pesymista, obaj to optymiści, tylko pesymista jest lepiej poinformowany^^. Aniołek od Muszelki (kolejny aniołek!^^ ach…), a od Kapcia świeczka (świeczka też się zawsze przyda^^). „Podsumowanie” od Viry, czyli aniołek (kolejny do kolekcji – jak ja kocham aniołki^^), świeczki sztuk dwie (reszcie będę miała co palić^^), "coś pokręconego" i płyta „Christams Songs” (nie będę się denerwować na Kazaę, że mi kolęd nie ściąga^^) .

 

Dziękuje za uwagę i gratuluje dotarcia do końca.

layona : :
gru 19 2003 Buuu... Niech mnie ktoś psytuli...
Komentarze: 8

Przybita… Załamana… Zdeptana…

Tak właśnie się teraz czuję. Niby nic, a boli… tak bardzo. Teraz wszystko się pokomplikowało. Mój powrót do szkoły, Święta, wigilię opisze później… teraz jestem zbyt zdezorientowana. I na cholerę mi była ta szkoła w Pyrlandii?! Najchętniej rzuciłabym się z płaczem w poduszki. Nawet nie sądziłam, że całe szczęście i radość, jaką jeszcze dzisiaj miałam w sercu, mogą prysnąć w parę chwil jak bańka mydlana. Czy to było ostrzeżenie?

Święta… no właśnie… jakoś teraz to wszystko się zagęszcza. Otacza mnie. Mam nadzieję, że do tego 24 jakoś mi się polepszy, bo jak nie to to będą najgorsze chwile… Tak bardzo się przestraszyłam… Czasami chciałabym nie być...

 

Ale dość tego. Mój egoistyczny Świat czas porzucić za sobą. Jakoś to będzie, albo nie… Carpe diem…

layona : :
gru 15 2003 "Come back and hold me..."
Komentarze: 5

I’m baaack! At last!

Nie było mnie dość długo… Jakieś trzy tygodnie bez murów mojego “kochanego” liceum. Zlądowałam w szpitalu. Znowu płuca. Są pewne przypuszczenia… nie chcę o tym myśleć…

Widziałam Dzioborożca. Czy ta kobieta nie da mi spokoju? Wszystko co robię jest źle. Jestem beznadziejna, ale nie aż tak! Chyba…

 

Nie pisałam, bo częściowo byłam rozbita i zdenerwowana. Jak one mogły mi to zrobić? Rozumiem, to miał być żart, ale tym można było kogoś zranić… na przykład  mnie… ale kogo to obchodzi… zresztą było, minęło i nie wróci – miejmy nadzieję.

 

Wracając do przyjemniejszych tematów – Święta! a dokładniej Mikołaj, który okazał się wyborny!^^ Skubnęłam zegarek na łańcuszku z otwieraną tarczą (zawsze o takim marzyłamJ) i „Metamorfozy” Owidiusza (jeżeli „Pana Tadeusza” można podziwiać to to trzeba ubóstwiać^^) od rodzinki. Do tego Aniołek od Kapcia (kocham Aniołki z jednym na czele^^) i czekoladowy Mikołaj (w sam raz na moją niedowagę^^) od Dzióbka. Więc cool! (z akcentem shekowego Osiołka lub Wani^^).

 

Mam zaległości w szkole jak stąd do Chin. Uj, ciężko będzie, ale co tam… Wiem już przypuszczalnie na jakie studia pójdę. Będę w życiu nieszczęśliwa, ale trudno. Ktoś musi cierpieć – równowaga powinna być zachowana. Ech…^^ A nawet ostatnio zaczęło mnie to wciągać.

 

Trzeba by wreszcie o prezentach myśleć… Musze się jakoś z domu wyrwać. Z tym nie powinno być problemu^^ rodzinkę mam spoko, miejsce docelowe znam, kasę zaoszczędziłam z wakacji, więc komu w drogę temu czas!^^ No właśnie… Czasu nie ma zbyt dużo… Tak z drugiej strony to sobie jednak myślę, czy oni mnie samą puszczą? Czy ja bym sama siebie puściła?^^ Eee tam. W każdym razie jakbym w okolicach Bożego Narodzenia przestała tu zaglądać…^^”

 

Szmeterling do mnie dzwonił… W normalnych warunkach bym się cieszyła, ale to skróciło moja rozmowę z Virą o dwadzieścia minut. I tak chamsko skończyłam… Głupio się teraz czuję. Ale on tak nawijał, ze myślałam, ze nie skończy i Vira już sobie chciała iść. a ja chwilami to odwiedzinami żyłam – i sesemeskami też ^^. Wydaje mi się, ze musze tego wszystkiego słuchać, bo on nie ma w końcu komu tego powiedzieć. Wiem co czuje…

 

Ha! Skończyłam „Mgły Avalonu” – boskie 1037 stron! Czytałam na szpitalnym łóżku. W końcu otoczenie uważało mnie za wyrzutka. Cóż, przywykłam… Zawsze tak było – na koloniach, obozach, wycieczkach… Takie życie. Może w Hiszpanii bardziej pewnie się czułam, bo w końcu z Virą i Misiem od roku chodziłam do klasy (do tego te fazy z Misiem w autobusie^^) a Anię od 9 lat i to właśnie z nią się wcześniej trzymałam. I oczywiście nie można tu pominąć kochanej pani K. ^^ Nie przejmuję się specjalnie aklimatyzacją. Jest to jest – nie ma to też płakać nie będę. Przynajmniej rodzinka wpadała i jeszcze Vira, Kapeć, Dzióbek i… telefon od Brooma! To mnie trochę wybiło z tropu. Może trochę zmieniłam o nie zdanie… Ale i tak nioe wiem czego jej na wigilii klasowej życzyć – nowej miotły? Iiieeeetam, nie taki Broomek straszny^^

 

I jeszcze na koniec – lepiej z mądrym piechotą jak z idiotą Toyotą!

layona : :