Ciszy dźwięk....
Komentarze: 5
Dlaczego ludzie tak się tego boją… Dlaczego gdy nastaje to czują się niezręcznie… Nie chcą jej do siebie dopuścić… Próbują stłumić… Czy kiedykolwiek im się to uda?
Dzieci krzyku…
Czy ciszą można zranić? Niektórych… Rozmowa to w końcu poznanie, zaufanie… W ciszy jest prościej, nie słyszy się innych… nawet bicia własnego serca… Nie trzeba się otwierać na świat i jego nieprawości… na wojny… na ból i cierpienie… ale… również na miłość… przyjaźń…
Czy przeszkadza mi cisza?
Nie sądzę. Całe życie żyłam w ciszy. Czy mam to zmieniać? Nie przeszkadzają mi „pustki” w nawiązywaniu kontaktów, bo niby z kim miałabym ten kontakt nawiązać? Czy nie lepiej się zamknąć? Nie otwierać, nawet nie podchodzić do okna, nie odsłaniać firanki.
Ale z drugiej strony… (bo zawsze jest ta „druga strona”) gdyby umieć zrozumieć, choć raz zauważyć ten ciągły krzyk…
Ja też krzyczę… w ciszy mego serca. I nikt nie jest w stanie odebrać tego dźwięku… Tak to już jest… Co ja kogo obchodzę… Przecież jest tyle nieszczęść… niesprawiedliwości… Nikogo nie zainteresuje jakiś tam „szaraczek” uciekający przed światłem dnia… „Nikogo to straszne słowo w tak niezliczonej ciżbie…”
Powinnam żyć dla innych, jestem w końcu chrześcijanką… Trudno pogodzić dwa światy – serca i duszy. Dochodzi jeszcze umysł… nieustanna gonitwa za Wampirami. Każdy krok rani, a każda rozmowa przynosi cierpienie…
Nawet w tych najlepsiejszych chwilach mego życia…
Ludzie tego nie dostrzegają… Nie rozumieją, nie zrozumieją…
„Dlaczego samotność zawsze tak blisko, zawsze przy mnie…”Nie jestem sama… Zawsze mam mój świat i moje marzenia…
„Tak Cię uczyli od lat, tylko krzykiem zdobywa się świat…”
I jeszcze jedno, coś co mi się akurat nasunęło. „Uczmy się kochać ludzi, bo tak szybko odchodzą.” Nie odchodzą tylko przez skrzydła anielskie… czasem mogą odejść, a my tego nawet nie zauważymy.
Otwórz oczy i miej swe serce też otwarte, jest tyle osób, które nie mają schronienia…
Dodaj komentarz