Gdy problemy narastają, a lęków już nie...
Komentarze: 3
Ciap! Myślałam, że mnie nie dopadnie. Oczywiście zdawałam sobie sprawę, iż wśród ludzi w moim wieku to się zdarza i to nawet często. Ale, że ja… Myślałam, że jestem odporna psychicznie… Przez tyle rzeczy już przeszłam… Jednak teraz…
Załamałam się…Problemy wciąż narastają i narastają… Teraz zwykłe odreagowanie w nocy nie pomaga. Przez tyle lat trzymałam wszelkie sprawy w sobie, ale już nie daję rady. Nie mogę tego wszystkiego pogodzić. Every day is another pain and every dream is another hope… Tak, każdy dzień oznacza dla mnie mękę. Nie wiem co mam robić!!! Całkowita dezorientacja. Myślałam – przejdzie mi, ale to tak na dobrą sprawę trwa od pobytu w klinice (maj). Próbuję przypomnieć sobie te wszystkie optymistyczne myśli, piosenki, ale to nie daje efektu… Ja się pogłębiam… Chciałabym krzyczeć… ale kto mnie usłyszy? Nie wytrzymuję, nie mogę, padam… Pewnie mi minie, ale czy tak szybko? W życiu człowieka są wzloty i upadki, wyżyny i niziny, a ja czuję się jak w depresji. Stąd nie ma gdzie iść i po co wracać. Może uda mi się to przynajmniej zatuszować. Jeśli potrzeba umiem udawać. Nikt się nie domyśli…
Pozytywny punkt dzisiejszego dnia – wykład Uśmiechu Roku!!! Nic nie rozumiem! Ale nie tylko ja! Cała klasa (a klasę mam naprawdę dobrą!)! Moja fizyczka w akcji, czyli zjawisko, które nawet Mickiewicz nie byłby w stanie opisać. Pani profesor: „No, (część, która przeważnie rozpoczyna zdanie) to ja wam teraz podam wynik, a wy sobie dopasujecie liczby.” I jeszcze parę innych tego typu, a ogół w śmiech i ja z resztą też. Byłam jedną z tych osób, które płakały w ręce. Już nie wiedziałam jak powstrzymać śmiech. A kobieta nic!
I tylko myśli i tylko słowa, sny które uwalniają i dni pełne ran…
Dodaj komentarz