Komentarze: 8
"To są chorzy ludzie. Powinni się leczyć u psychologa." Zadrżałam na dźwięk tych słów, bo pośrednio dotyczyły one również mnie. Ale tylko ja, w ciszy serca, byłam tego świadoma.
Dziś znowu wbiłam paznokcie w skórę i szybkim ruchem..
Został ślad. Zawsze zostaje. Głupia, zapomniałam, że jest za ciepło na długi rekaw.. Ale wtedy to nie było istotne. Liczył się tylko sprzęt i usilne tamowanie łez na biologii.
Uciekłam do toalety i całe szczęście, że było to po mojej ostatniej lekcji, bo chyba bym już nie wróciła. Łzy popłynęły mocnym strumieniem, silniej niż się spodziewałam. Zakryłam dłonią usta i przyciskałam drżące wargi, by nie wydawać z siebie najmniejszych dźwięków (z niewielkim skutkiem).
Tyle we mnie słabości.. tyle lęku.. pustka i samotność.
i krzyk - niemy krzyk, którego i tak nikt nie usłyszy
chciałaby rozpaczliwie załować "pomocy!", ale tak bardzo boję się usłyszeć echo własnego głosu, które zapewne dotarłoby do mnie odbite od nagich ścian mojej świadomości
"ostatni skręt noża"