Sen… Czymże są sny? Moment, w którym umysł może oderwać się od ciała bez ograniczeń, konsekwencji, odkrycia… Ciało odpoczywa… A umysł? Nie, on ma pracę. To dopiero sen jest dla niego przebudzeniem. Daje ciału kilka scen, obrazów tak, jak w kinie. Niech sobie odpoczywa… Zostawi mi czyste pole manewrów. Umysł uwalnia się od ciała… czy może ciało od umysłu? A może to jedno? Nie… nie zawsze. Czasem przychodzą myśli, których początki nie sięgają ciała lecz umysłu. Więc sen jest „zbawieniem dla umysłu”.
Miałam kiedyś sen… Kiedyś… Dawno, jeszcze przed tym, jak trafiłam do tego piekła. Śniło mi się Światło. Światło? Światło zginęło pod falami obojętności. Mówią, że mam je w sobie… Mówią… Mówią wiele rzeczy… Ale tamtej nocy śniłam o Energii. Krążyliśmy wokół niej. Ja, moi bliscy. Nie pamiętam twarzy. Było ich tak wielu. Wyciągaliśmy ręce. Gdybym tylko mogła pamiętać kto tam był… Pustka… Ja szalałam. Widziałam w oddali Ziemię. Błękitną planetę. Zaczęłam powoli oddalać się od Światła. Wszystko działo się w Przestrzeni. Grawitacja Ziemi była silniejsza. Zaczęłam spadać. Nagle, szybko, raptownie. Krzyknęłam. Wyciągnęłam rękę, nikt po nią nie sięgnął. Wszyscy przecież byli skupienie wokół Światła. A ja spadałam na Ziemię. Coraz szybciej. Więcej nic nie pamiętam. To było dawno. Od tego czasu nie mogę się przebudzić i … poszybować ku Światłu. Nikt nie wyciągnął ręki. Myślę, że teraz też nikt by nie wyciągnął. Bo niby po co? Mówią, że Światło ludzkiego serca jest cenniejsze od tego w Przestrzeni. Jego też nie mam.
Spadłam na Ziemię. Płaczę…
Floating down through the clouds
Memories come rushing up to meet me now.
In the space between the heavens
And in the corner of some foreign field,
I had a dream,
I had a dream.
(Pink Floyd)
Ostatnio męczy mnie zbyt dużo pytań, na które nie ma odpowiedzi. A może są? Gubię się w rzeczywistości szukając Światła. Czuję jak powoli ginę. Jest tyle spraw, z którymi nie potrafię sobie poradzić.
Delikatne płatki śniegu spadają na Ziemię. Spadają powoli tak, jakby delektowały się każdą chwilą na wietrze. Napisałam kiedyś coś o Wietrze. Jakieś 8 lat temu… Pamiętam dokładnie co wtedy pisałam.
Teraz nie mogę pisać, mówić, myśleć. W mej duszy jest Mrok i czuję to doskonale. Światło odeszło. Pozostał tylko Mrok, pustka i osamotnienie.
“Surge, propera, amica mea, et veni!”
Tak, można by gdzieś iść. Podążyć za jakąś ideologią, ale mój świat upada tak, jak niegdyś upadły Anioły…