Komentarze: 3
Już było dobrze, już wzniosłam skrzydła i nawet mi przeszło załamanie. Dokładniej to ścisnęłam je w sobie, a to nie jest dobre wyjście... Wróciło... Zawsze jak nic z tym nie zrobię to tak jest – wraca i to z podwójną siłą. I ciap... Teraz to już się tak źle czuje, ze myślałam, że na matmie zemdleje. Udaję i to całkiem nieźle, bo nikt się nie skapnął. Mam taką depresje jak nigdy. Nie pozwala mi się na niczym skupić. Jest ze mną i jakoś nie chce mnie popuścić. I znów chcę krzyczeć, rzucić się w przepaść, przebić ścianę, która oddziela mnie od reszty Świata. Is there anybody out there? Znów pada pytanie. Nikt nie odpowiada... Jak zawsze...
Jestem łowcą! Powtarzam i oczekuje poprawy. Trudno samemu czemuś takiemu sprostać. Nie dam rady przecież samej siebie pocieszać... Ciemność... Nie mogę znaleźć światła... Zgubiłam się w duszy mojej cierpieniu...
Tracę wiarę, odchodzę... Chcę wrócić... Chcę? Nie wiem... Chce żeby ktoś mi pomógł... Tak, tym razem...
I łzy nocy upiornych i łzy tęsknoty dnia...
Chlip...chlip... chlip... buuuuuuuuuuu...