Komentarze: 5
I’m baaack! At last!
Nie było mnie dość długo… Jakieś trzy tygodnie bez murów mojego “kochanego” liceum. Zlądowałam w szpitalu. Znowu płuca. Są pewne przypuszczenia… nie chcę o tym myśleć…
Widziałam Dzioborożca. Czy ta kobieta nie da mi spokoju? Wszystko co robię jest źle. Jestem beznadziejna, ale nie aż tak! Chyba…
Nie pisałam, bo częściowo byłam rozbita i zdenerwowana. Jak one mogły mi to zrobić? Rozumiem, to miał być żart, ale tym można było kogoś zranić… na przykład mnie… ale kogo to obchodzi… zresztą było, minęło i nie wróci – miejmy nadzieję.
Wracając do przyjemniejszych tematów – Święta! a dokładniej Mikołaj, który okazał się wyborny!^^ Skubnęłam zegarek na łańcuszku z otwieraną tarczą (zawsze o takim marzyłamJ) i „Metamorfozy” Owidiusza (jeżeli „Pana Tadeusza” można podziwiać to to trzeba ubóstwiać^^) od rodzinki. Do tego Aniołek od Kapcia (kocham Aniołki z jednym na czele^^) i czekoladowy Mikołaj (w sam raz na moją niedowagę^^) od Dzióbka. Więc cool! (z akcentem shekowego Osiołka lub Wani^^).
Mam zaległości w szkole jak stąd do Chin. Uj, ciężko będzie, ale co tam… Wiem już przypuszczalnie na jakie studia pójdę. Będę w życiu nieszczęśliwa, ale trudno. Ktoś musi cierpieć – równowaga powinna być zachowana. Ech…^^ A nawet ostatnio zaczęło mnie to wciągać.
Trzeba by wreszcie o prezentach myśleć… Musze się jakoś z domu wyrwać. Z tym nie powinno być problemu^^ rodzinkę mam spoko, miejsce docelowe znam, kasę zaoszczędziłam z wakacji, więc komu w drogę temu czas!^^ No właśnie… Czasu nie ma zbyt dużo… Tak z drugiej strony to sobie jednak myślę, czy oni mnie samą puszczą? Czy ja bym sama siebie puściła?^^ Eee tam. W każdym razie jakbym w okolicach Bożego Narodzenia przestała tu zaglądać…^^”
Szmeterling do mnie dzwonił… W normalnych warunkach bym się cieszyła, ale to skróciło moja rozmowę z Virą o dwadzieścia minut. I tak chamsko skończyłam… Głupio się teraz czuję. Ale on tak nawijał, ze myślałam, ze nie skończy i Vira już sobie chciała iść. a ja chwilami to odwiedzinami żyłam – i sesemeskami też ^^. Wydaje mi się, ze musze tego wszystkiego słuchać, bo on nie ma w końcu komu tego powiedzieć. Wiem co czuje…
Ha! Skończyłam „Mgły Avalonu” – boskie 1037 stron! Czytałam na szpitalnym łóżku. W końcu otoczenie uważało mnie za wyrzutka. Cóż, przywykłam… Zawsze tak było – na koloniach, obozach, wycieczkach… Takie życie. Może w Hiszpanii bardziej pewnie się czułam, bo w końcu z Virą i Misiem od roku chodziłam do klasy (do tego te fazy z Misiem w autobusie^^) a Anię od 9 lat i to właśnie z nią się wcześniej trzymałam. I oczywiście nie można tu pominąć kochanej pani K. ^^ Nie przejmuję się specjalnie aklimatyzacją. Jest to jest – nie ma to też płakać nie będę. Przynajmniej rodzinka wpadała i jeszcze Vira, Kapeć, Dzióbek i… telefon od Brooma! To mnie trochę wybiło z tropu. Może trochę zmieniłam o nie zdanie… Ale i tak nioe wiem czego jej na wigilii klasowej życzyć – nowej miotły? Iiieeeetam, nie taki Broomek straszny^^
I jeszcze na koniec – lepiej z mądrym piechotą jak z idiotą Toyotą!