Komentarze: 7
Powiedzmy, że mi lepiej. Nie aż tak, ale trzeba się w miarę trzymać. Nie odczuwam Świąt… Stoi już, co prawda, duża choinka, ale ja nie czuję nic. Nawet mi się własnej nie chce ubierać. W ogóle ze spraw świątecznych nie wiele mi się chce. Cóż, może z czasem minie…
W środę odbył się mój wielki powrót do szkoły, czyli „Wejście Smoka – wydanie przedświąteczne”^^. Dzióbek z radości przeniosła mnie przez pół klasy. Już w szpitalu nie mogłyśmy się od siebie oderwać^^. Wania zaczął się kręcić i nie wiedział dobrze co zrobić – dobrze, że w ogóle załapał, iż ja jestem z tej klasy. A najlepszy był jego tekst do Muszelki:
„… wróciła!” Odpowiedź: „Przecież ja z nią do szkołuy jechałam.” Pogadałam trochę z Lancelotem. Pokręciłam się po starych miejscach. Wiedziałam, że Szmeterling chce podejść i zagadać – zawsze to widzę w jego oczach, zachowaniu… ale on nie zbliża się jak z kimś jestem, a tego dnia byłam i to cały czas^^. Wróciłam do Doodah! W poniedziałek nie mogłam wytrzymać i przyszłam po Muszelkę na PKS. Przywarłyśmy w niemal nierozerwalnym uścisku i od razu zaczęłyśmy od Doodah! W końcu nie mogłam wypaść z formy^^. Najlepiej było po szkole. Trzeba było prezenty skombinować. Muszelka, Kapeć i Vira szły razem, ale Muszelka wylosowała Virę i poprosiła mnie, żebym ja odciągnęła. No to co ja robię? Proste – odciągam Virę mówiąc, ze nie mogę iść z Muszelką i Kapciem, bo muszę im prezenty kupić (w końcu faktycznie musiałam). I wszystko poszło ok.^^, bo w końcu do piątej spacerowałam z Virą, a Muszelka spokojnie załatwiła swoje. Ech… ja niestety nie miałam takiego szczęścia, żeby wylosować osobę, którą lubię, bo mi przypadła Kijanka. Trudno. Dostała maskotkę. Ładna. Mi się podoba, jej chyba też.
Guziczek do mnie zagadał! Zaraz po sprawdzianie pytał się jak mi poszło i jak się czuję. Na „Złotych Kredach” został „Himenem”^^ (wyjaśnienie – nauczyciel, który mając dziennik w ręku czuje, ze ma władzę^^).
Czwartek całą klasa rzuciliśmy się na teatr. Komentarze:
1. Broom jest kochany.
2. Szmeterling mógłby sobie darować z tym socjalizmem.
3. Sztuka całkiem całkiem – szczególnie zakończenie^^.
Piątkowa wigilia wypadła świetnie. Wiedziałam, że coś dostanę od Viry, bo dziewczę uparło się, chociaż mówiłam, że niczego nie chcę. Ale o reszty nie przypuszczałam. Narobiłam mnóstwo zjątek. Nawet nieźle wyszły. Jak doszło do opłatka to mi wszyscy życzyli żebym była częściej w szkole i nie chorowała. No, może prawie wszyscy… Szmeterling strzelił z „Niech Cię Bóg błogosławi”; a do Viry się nie odezwałam, ona zresztą do mnie też niczego nie powiedziała. To nie to, że jesteśmy skłócone, tylko rozumiemy się bez słów^^.
Całą ceremonię zakończyły prezenty^^. Drewniany Aniołek (aniołków nigdy nie za mało^^) z przydziału, czyli od Kapy, który mnie wylosował. „Dąseczki Kłapouchego” do mojego kochanego Dzióbka (w sam raz dla takiego pesymisty^^). A tak w ogóle to - jest optymista i pesymista, obaj to optymiści, tylko pesymista jest lepiej poinformowany^^. Aniołek od Muszelki (kolejny aniołek!^^ ach…), a od Kapcia świeczka (świeczka też się zawsze przyda^^). „Podsumowanie” od Viry, czyli aniołek (kolejny do kolekcji – jak ja kocham aniołki^^), świeczki sztuk dwie (reszcie będę miała co palić^^), "coś pokręconego" i płyta „Christams Songs” (nie będę się denerwować na Kazaę, że mi kolęd nie ściąga^^) .
Dziękuje za uwagę i gratuluje dotarcia do końca.