Komentarze: 5
Mogę biegać. Niby takie prozaiczne, ale dla mnie bardzo ważne. Nadwymiar istotny "szczegół". Biegać do sklepu po masło i chleb; zbiegać do kiosku we wtorki i środy po "Wyborczą" i wbiegać z powrotem na drugie piętro; biegać z psem, za psem, przed psem, podbiegać do niej w trakcie jej biegu i zabierać patyk (butelkę) tkwiący w pysku, biegać w koło niej z butelką podczas, gdy ona tylko stoi i patrzy; biegać do góry i na dół, po chodniku, asfalcie, trawie, leśniej drodze, ścieżce; przebiegać dystans od Galerii Dominikańskiej do rynku i znowu do Galerii, by móc ponownie biec na rynek; biegać w słońcu, przy silnym lub łagodnym wietrze, biegać od wnęki do wnęki między kroplami burzowego deszczu w drodze na dworzec; biegać z usmiechem na ustach, ze łzami zmęczenia; biegać prawie mdlejąc, biegać do nieprzytomności, drżących rąk, szybkiego oddechu, zapachu świeżej trawy...
Mogę również uśmiechać się. Umiejętność wszechstronnie znana i dobrze już zakorzeniona w dziejach ludzkości, co nie ujmuje jej wyjątkowości. Czuć mrowienie, lekkie podnoszenie się końcówek warg. Przyspieszone bicie serca. Czuć nawet jak "oczy się śmieją". Wirować gdzieś pod wrocławskim przejściem podziemnym. I myśleć o nim. Tylko o nim. Pogrążać się w zamyśleniu, zanurzać w przywoływanym cieple jego głosu. Wyobrażać sobie jak układają się jego gęste, ciemne włosy. Czy w domu również nosi przyciemniane okulary? Nie móc się doczekac kolejnej romowy. Kolejnego elektronicznego spotkania.
Jak to jest o nim śnić? Patrzeć jak on zasypia. Poznać jego prawdziwy kolor oczy. I patrzeć w nie. Patrzeć bez opamiętania..